Dodana: 1 luty 2007 08:57

Zmodyfikowana: 1 luty 2007 08:57

Szybowiec na boisku

W trakcie treningu piłkarzy Jagiellonii Białystok na stadionie przy ul. Słonecznej na boisku awaryjnie wylądował szybowiec. Nikomu nic się nie stało.

Właśnie kończyliśmy pierwsze okrążenie, kiedy Mirek Dymek krzyknął: „uwaga!". Zobaczyliśmy z trudem lądujący szybowiec – mówi Krzysztof Zalewski, piłkarz Jagiellonii. Z niebezpiecznego wydarzenia podczas wczorajszego treningu na stadionie Hetmana wszyscy wyszli cało. A piłkarze dostrzegli w nim nawet dobry omen na baraże.
 
– To był szok. Gdybyśmy nie byli w grupie, a biegali po boisku, mogłoby dojść do tragedii – uważa Zalewski. Z relacji piłkarzy wynika, że szkolony właśnie pilot z Aeroklubu Białostockiego musiał lądować awaryjnie i wybrał właśnie zajmowane przez jagiellończyków boisko. Mieli właśnie przerwę w treningu i stali w grupie, a na sąsiednich boiskach ćwiczyło wielu zawodników.

– W ostatniej chwili zauważyłem lądujący szybowiec. Nie usłyszałem nawet szumu. Chłopcy byli trochę dalej i mogli spokojnie się temu przyglądać. Wziąłem nogi za pas, bo pilot zatrzymał maszynę dokładnie w miejscu, w którym rozstawiałem krążki – mówi Mirosław Dymek, drugi trener Jagiellonii.
Piłkarze uważają, że szybowiec mógł się rozbić. Pilot cieszył się, że uszedł z tej przygody cało.
– Roztrzęsiony wysiadł z szybowca i całował ziemię. Powiedział nam, że musiał wybrać to boisko. Kiedy opadły już nerwy, żartowaliśmy, że to pewnie szkoleniowiec naszego najbliższego rywala Arki Gdynia – Wojciech Stawowy przyleciał nas podglądać – żartuje Krzysztof Zalewski, piłkarz Jagiellonii.
– W pierwszej chwili wszyscy się przestraszyli i zaczęli uciekać. Szybko ochłonęliśmy i była kupa śmiechu. Jedynie pilot stał z boku. Wyglądał na śmiertelnie przestraszonego. Do końca treningu cały czas patrzyliśmy w niebo, czy przypadkiem kolejny zabłąkany szybowiec nie wyląduje za naszymi plecami – mówi Maciej Zając, bramkarz Jagiellonii.

Kurier Poranny
Logo serwisu Twitter Logo serwisu Facebook